środa, 23 kwietnia 2014

William. Rodział 5

Wszedłem do pałacu i szybko pobiegłem na piętro by znaleźć dogodne okno z którego będę miał widok na Annę i nikt mnie tam nie przyłapie.
Było ciężko znaleźć takie miejsce, ale w końcu się udało.
- Macie być cicho...- mruknąłem do cieni ,które się za mną zebrały.- Mam nadzieję, że poinformowaliście Ivana o planie.- zmarszczyłem czoło i spojrzałem na jednego z nich, przytaknął i "przytulił się" do ściany. Ja też stanąłem tak by nie było mnie widać z dworu.
Odpiąłem laleczkę z paska i złapałem ją za sznurki które miała przywiązane do kończyn.
- No to teraz się zabawimy~!- uśmiechnąłem się szeroko i sprawiłem, że więź między laleczką a Anną się wzmocniła, bo przedtem była dość słaba.
Nagle usłyszałem myśli dziewczynki, zobaczyłem jej sny i wyobrażenia, czułem też, że mam nad nią całkowitą kontrolę, której nie zerwie nic ani nikt, nawet ten aniołek.
No i zaczęło się przedstawienie, laleczka jakby ożyła, a ja tylko sznurkami lub dotykając jej rączek poprawiałem jej ruchy. W głowie słyszałem całą rozmowę między Anną i Alaverem, sądzę, że wyszło bardzo wiarygodnie. Zdążyłem zaobserwować, jak dziewczynka zachowuje się wobec niego i starałem się to teraz odzwierciedlić. Rozmowa była poważna, więc facet nie powinien zauważyć szczegółów, bo były prawie niewidoczne.
Po skończonej rozmowie wryłem w jej małą główkę całą tą rozmowę, decyzje i zmieniłem jej nastawienie do mnie. Teraz niech sama działa.
Zerwałem z nią kontakt, zgarnąłem kukłę w rękę i szybkim krokiem ruszyłem do skrzydła szpitalnego. Musiałem jeszcze pogadać z królową, mam nadzieję, że się obudziła. Przemknąłem niezauważony do tamtego pomieszczenia i wolno podszedłem do kobiety. Spała, a wolę jej nie budzić bo to będzie pierwszy krok do tego by mnie znienawidziła.
Westchnąłem ciężko i odwróciłem się na pięcie, no to teraz nie ma wyjścia i trzeba czekać na wyniki tego całego wysiłku. Położyłem się na swoim łóżku, a laleczkę usadziłem na szafce. Nienawidziłem się nudzić, wolałem jak coś się dzieje, jak jest chaos.
- Nawet żadnej książki nie mam~...- jęknąłem cicho i przeszukałem szafkę na której siedziała laleczka. Znalazłem tylko kartki papieru i ołówek.
Z tych całych nudów postanowiłem wykorzystać znaleziska i zacząłem projektować wygląd i sukienkę nowej lalki, zastanawiałem się też czy nie zrobić jej chłopca do pary, mogli by być bliźniętami, naprawdę słodko by to wyglądało.
Gdy byłem w połowie rysowania dokładnego rysunku sukienki do sali wtargnął Alaver (miał minę jak srający kot na puszczy) i mała Anna, która uśmiechała się od ucha do ucha.

Alaver. Rozdział 4

To zabawne, że myślał iż mu uwierzę. Może i faktycznie demony na chwilę zniknęły, ale zapewne jeszcze tutaj wrócą. A jeśli faktycznie ktoś tu przyjdzie by go zabić; jeszcze lepiej dla mnie.
Anna po spokojnie przespanej nocy była dzisiaj żywsza i weselsza niż kiedykolwiek ją widziałem, zjadła śniadanie tak szybko, że sam nie zdążyłem nawet na nie zejść, a księżniczka już gnała na dwór się bawić. Zastanowiłem się, czy taki zastrzyk energii nie jest przypadkiem jej niepotrzebny, w końcu nadal miała obdarte kolana i jeśli upadnie, a pilnująca ją pokojówka to zobaczy, na pewno dziewczynie jak i samej kobiecie, która pilnowała ją wczoraj się oberwie. Ale nie uprzedzajmy faktów; królowa bowiem nadal spała, a mi nie chciało się do niej iść. Nie lubiłem jej, a leżała niedaleko Williama, dlatego tak bardzo nie chciałem tam schodzić.
Wróciłem do Kosy, która niepewnie lewitowała na środku pokoju, a gdy tylko mnie zobaczyła wybuchnęła nostalgicznym płaczem i zaczęła lamentować.
- Hrabio~! - wydarła się - Jak możesz mnie tu tak zostawiać samą przez całą noc, hrabio~! - opadłem na swoje świeże łóżko i westchnąłem - Ty mnie w ogóle słuchasz, hrabio..? - spytała niepewnie patrząc na mnie czerwonymi ognikami w ptasich oczach - Hrabia mnie nie kocha, hrabio! Jak możesz..! - spochmurniałem, wstałem i wrzuciłem wrzeszczącą broń do schowku na szczotki, gdzie rozryczała się jeszcze bardziej, ale nie było tak tego słychać.
Rozebrałem się cały do naga i wskoczyłem do wygodnego łóżka, nareszcie mogłem się cały rozprostować, a nie leżeć zwinięty u boku księżniczki. Nie żebym marudził na wczoraj, ale mój kręgosłup po prostu krzyczał z bólu, gdy wyprężyłem się i rozłożyłem się na całej szerokości łoża... nareszcie trochę relaksu dla mojego biednego ciała, o które tak nie dbałem.
Gdy zamykałem oczy by odpłynąć w jakiś przyjemny, czy też nie, sen, wyczułem coś podejrzanego. Oczywiście to lalkarz znowu pałętał się po korytarzach zamku. Może nie powinienem się nim tak bardzo przejmować, poniekąd faktycznie jest tylko półdemonem, ale ta jego cała laleczka może być niebezpieczna dla małej Anny. Dlatego podniosłem się, ubrałem w nowe rzeczy i pośpieszyłem na dwór, by sprawdzić co on kombinuje.
Księżniczka właśnie chodziła uważnie po krawędzi fontanny, a pokojówka panikowała i darła się na wszystkie strony. Spochmurniałem, bo nigdzie nie widziałem tego idioty, a zapach wyraźnie pochodził właśnie stąd. W pewnym momencie przez moje ciało przeszedł jakiś dziwny impuls i wydawało mi się, że coś dziwnego się zmieniło. Uśmiech nie znikał z twarzy dziewczynki, ale w pewnym momencie stał się dziwnie nieszczery, jakby cała radość z chodzenia po wodzie nagle zniknęła, a zastąpiła ją dziwna melancholia. Zaniepokoiłem się i podszedłem bliżej dziewczynki i dotknąłem jej lekko w ramię, myśląc że to znowu demony dorwały się do niej. Jednak fakt faktem nic jej to nie pomogło.
- Ohhh~! - usłyszałem nagle za sobą jakieś jękniecie i zastałem za nami Williama - Co się stało~?
- Twoja sprawka..? - spytałem, ale spojrzał na mnie pytająco, jakby absolutnie nie wiedział o co mi chodzi i nie miałem pojęcia, czy faktycznie nic nie zrobił czy tylko udaje - ..Ann.. - mruknąłem patrząc na dziewczynkę, a ona spojrzała na mnie pytająco, zupełnie zwyczajna reakcja. Może po prostu jej się znudziło?
- Co się stało? - uśmiechnęła się  - Coś cię zaniepokoiło..? - przytuliła się do mnie - Oj..
- Nie.. nic się nie stało. - mruknąłem - Po prostu.. uważaj jak chodzisz po śliskim marmurze.. - zaśmiała się i kiwnęła główką - Ja tutaj zostanę. - usiadłem na ławce i w skupieniu przyglądałem się dziewczynce.
To jasne, że ktokolwiek tu był, już wiedział o tym, że księżniczka jest moim niezaprzeczalnym, słabym punktem, więc nie ryzykowałem, warując przy niej dzień i noc. Była to jedynie forma ochrony jej, miałem nadzieję, że wystarczy.
- Oh, Alaverku.. - rzekł tamten siadając obok mnie - Widzę, że bardzo lubisz królewską córkę.. mogę znać powód? - przekręcił głowę - Jestem po prostu ciekaw, dlaczego taki aniołek przywiązał się do ludzkiego szczeniaka.
- Skąd wiesz, że mam tak na imię? - spytałem patrząc na niego - Nie przedstawiałem ci się.
- Anna.. tak na ciebie powiedziała, więc domyśliłem się, że to twoje imię.. - to akurat mogła być prawda, ona czasem używała mojego imienia i nie mogłem zaprzeczyć - No więc jak z tą odpowiedzią?
- Nie przywiązałem się - burknąłem - Po prostu... nudzę się tutaj i bawię się z nią, aby nie zawracała głowy królowej - William parsknął, ale sam musiałem przyznać, że takie wytłumaczenie było bezsensowne. - Dlaczego ciągle się śmiejesz jak głupi do sera? - spytałem.
- A dlaczego miałbym się nie śmiać? - uśmiechnął się znowu - No dobrze..  - wstał nagle i westchnął - Chyba muszę coś zrobić.. więc papa, Alaverku..! - rzekł i odszedł.

wtorek, 22 kwietnia 2014

William. Rodział 3

No proszę, proszę, już wiem jak skutecznie powstrzymać tego aniołka~!
Uśmiechnąłem się szeroko i wziąłem kukiełkę, moja biedna została tak bezczelnie potraktowana.
- Przepraszam cię za to.- przywiązałem ją do paska by mogła oglądać świat, to trochę dziwne, że do niej mówię, ale uważam, że ona żyje. Wiem na co ją stać i nie raz widziałem jak mruga lub leciutko obraca główką.- To się więcej nie powtórzy.- zlizałem krew ze swojej dłoni i znów ruszyłem w swoją wędrówkę.
Nie szukałem toalety, rozglądałem się po prostu po pałacu, miałem nadzieję, że nikt mnie nie przyłapie.
Musiałem też wymyślić jakim cudem tutaj zamieszkam, powinienem zmanipulować królową bo chorego do końca życia udawać nie będę. Zawsze jeszcze mogę przejąć nad nią, lub nad jej córeczką kontrolę i podjąć decyzję za nie.
Wlazłem do wielkiej biblioteki i powoli przechadzałem się po niej oglądając dokładnie każdy kąt. Wszędzie było czuć obecność demonów i widać było ich wesołe cienie. O diwo były mi posłuszne w końcu od kilku lat działam jako prawa ręka Ivana.
- William!- usłyszałem znany mi głos dochodzący gdzieś z gór. Po co przyszedł tutaj ten idiota?
- Czego chcesz Alfred?- westchnąłem i przejechałem palcami po grzbietach książek.
- Ivan kazał cię sprawdzić.- zeskoczył z wysokiego okna i zbliżył się do mnie.- Weź to schowaj.- zmarszczył się patrząc się na moją laleczkę.
- Ona ma uczucia~..- mruknąłem.- Wszystko idzie zgodnie z moim planem, więc spadaj.- zmarszczyłem czoło.
- No dobra, dobra.- westchnął.- Ale Ivan nie będzie zadowolony z tak mało szczegółowego raportu.- prychnął.
- Powiem że to ty zapomniałeś szczegółów~!- uśmiechnąłem się i odwróciłem do niego.- Spadaj stąd~.- ruszyłem w stronę wyjścia, w nocy nie znajdę tutaj nic ciekawego.
Miałem ochotę na ciasto Cecylii... Że też nie zjadłem go poprzedniego dnia. W ogóle jestem ciekaw jak kobieta znosi moją nieobecność.
Przeszedłem korytarzem do skrzydła szpitalnego i wziąłem z jakiegoś pudełeczka bandaż by owinąć sobie ranną rękę. Moje rany nie goją się tak szybko jak rany pełnokrwistego demona, chociaż według Ivana też kiedyś taki byłem.
Po zawiązaniu ładnej aczkolwiek małej kokardki ruszyłem w stronę swojego łóżka, byłem zmęczony i obecność tych demonów też mnie wykańczała, łaziły za mną jak pieski i nie odstępowały na krok. Gorzej jednak miała królowa i jej córeczka, chociaż ta mała dobrze się trzymała tylko z powodu tego aniołka.
Położyłem się na łóżku, a laleczkę usadziłem na szafce przy mojej głowie, ona lubiła sobie oglądać świat.
- Dobrej nocy~...- ziewnąłem i zamknąłem ślepka.
Przez pierwsze pół godziny zastanawiałem się nad tym facetem, który- z tego co mi doniosły demony- miał na imię Alaver. On jest niebezpieczny, nie mogę nad nim zapanować, a to źle. Musze więc zdobyć jego, chociaż minimalne zaufanie, dlatego też muszę przestać z nim walczyć. Jutro powiem mu, że przyszedłem tutaj po to by pomóc, że zdradzam swojego Pana itd. Przecież przyda mu się ktoś z oddziałów wroga, które są potężniejsze, prawda~?
Potem zasnąłem ukołysany miarowym oddechem demonów które czuwały nade mną i cichym "klik" które wydawały oczka mojej kukiełki kiedy zamykały się i otwierały.

Rano obudziła mnie jakaś kobieta boleśnie dotykająca moją rękę. Otworzyłem oczy i ujrzałem, że panie doktor odkaża raną którą wczorajszej nocy zrobił mi Alaver.
- Jak to sobie zrobiłeś?
- Sam nie wiem~..- szepnąłem i uśmiechnąłem się lekko.- Cierpię na amnezję i często nie pamiętam wielu rzeczy~..
- Rozumiem.- uśmiechnęła się do mnie miło.- Jak się czujesz?
- Obolały, ale oprócz tego jest dobrze.
- Na twoim ciele jest wiele siniaków i zadrapań które były zrobione wcześniej, do tego te dwie blizny na plecach.- skrzywiła się trochę i wstrząsnął nią dreszcz.- Czy ktoś cię maltretuje?
- Nie.- pokiwałem przecząco głową.- Mam delikatne ciało i byle uderzenie wywołuje siniaka, a ja jestem trochę niezdarny.- zaczęła mi bandażować rękę.
- Dobrze.- westchnęła.- Zaraz ktoś ci przyniesie śniadanie.- gdy skończyła podniosła się i chciała ruszyć w stronę wyjścia.
- Pani doktor~...- usiadłem i spojrzałem na nią niewinnie.- Czy mogłaby pani poprosić tu tego mężczyznę który zepchnął mnie wczoraj ze schodów.
- Ależ oczywiście.- uśmiechnęła się miło i wyszła.
Oparłem się o poduszkę i przymknąłem oczy czekając na Alavera i rozkazując tym demonom odejść do innego pomieszczenia. Na szczęście dość szybko raczył się pokazać.
- Czego chcesz?- warknął i spiorunował nie wzrokiem.- Mówiłem że ma cię tu nie być.- w dłoni miał nóż, no po prostu super...
- Nie chcę walki.- oznajmiłem szybko i z kamienną twarzą, byłem mistrzowskim aktorem.- Chcę pogadać.
- Ale ja nie chce.- stanął nad łóżkiem.
- Ale warte będzie wysłuchanie mnie.
Alaver znieruchomiał prawdopodobnie analizując wszystko i szybko wrócił do normy.
- Gadaj, byle szybko.
- Ja tutaj przybyłem by wam pomóc.- gdy usłyszał moje słowa parsknął śmiechem.- Mówię prawdę, zdradziłem swojego Pana i chcę wam pomóc odgonić te demony. Nie zauważyłeś, że ich tu nie ma? Pewnie już poleciały do niego poskarżyć się i zaraz ktoś tu przyjdzie mnie zabić.- zacisnąłem pięści na pościeli.- Dlatego chcę zrobić coś wartościowego przed śmiercią.
- Śmieszny jesteś.- zaśmiał się.- Pewnie kazałeś im odejść.
- Myślisz, że posłuchają się półdemona?- spojrzałem na niego jak na idiotę.- Nie będę nikomu wadził, ani nic nie zrobię, ale pozwólcie mi pomóc.
- Za godzinę ma cię tu nie być.- mruknął, odwrócił się i wyszedł.
Uśmiechnąłem się szeroko i sięgnąłem po laleczkę, wiedziałem, że taki ckliwy tekścik nie zadziała. Muszę teraz przejąć kontrolę nad Anną, ona go przekona bym tu został. Może powiemy, że przyśnił się jej jakiś dobry sen~? A potem wryję jej to w ta małą główkę tak, że nawet po zerwaniu więzi z lalką będzie myślała że to stało się naprawdę~.

Alaver. Rozdział 2

Toż to szczyt bezczelności, aby w biały dzień typek takiego pokroju odważył się przekroczyć bramy pałacu. Księżniczka była bliska zawału i jedynie chowanie się za moimi nogami jakoś trzymało ją przy życiu, wyczuwałem wyraźnie jej strach. Biedaczka.. spełnienie koszmarów musi być dla niej szokiem. Zresztą dla mnie to też była dość niezwykła wiadomość... dziewczynka przewidziała bowiem przybycie demona do królowej, co oznaczało..
- Mam na imię William.- ukłonił się nisko, aż zamiótł grzywką podłogę, ale od razu widać było, że ten pokłon był nieszczery i nie wyrażał za wiele empatii.- I mam dla ciebie prezent Pani.- pokazał jej lalkę, którą ze sobą przywlókł.- Jeden z twoich poddanych zapłacił mi za zrobienie jej i dostarczenie jej tutaj~. - uśmiechnął się, a my popatrzyliśmy na niego zaskoczeni - Tak właściwie.. jest to lalka dla pani córki, z tego co mi wiadomo. - rzekł i spojrzał na bladą Annę.
- Dobrze.. - królowa machnęła ręką i jakiś strażnik mu ją odebrał - ..dziękuję. To wszystko? - kiwnął głową - Zatem odejdź.. - spojrzałem na nią; wydawała się wykończona, jakby coś wysysało z niej całe życie, oczy straciły wcześniejszy blask, a pod nimi ukształtowały się sine wory.
- Jeśli mogę przerwać.. - rzekłem, a ona spojrzała na mnie pytająco - Myślę, że lepiej było, gdybyśmy od razu się go pozbyli.. to demon. - lalkarz chwilę zastygł w zdziwieniu, ale chwilę już później śmiał się - A ty co? - spytałem patrząc na niego uważnie - Języka w gębie zabrakło?
- Ja, demonem? - zaśmiał się jeszcze - Czy pan doradca jest szalony..? - spojrzał na mnie bezczelnie.
Warknąłem i doskoczyłem do niego, pchnąłem go w pierś tak, że spadł ze schodów i wylądował wiele stopni niżej.
Miałem iść za nim dalej, ale w tym momencie zamknął oczy i zrobił się niezwykle wiotki, jakby zemdlał. Zamierza mi tu teraz udawać poszkodowanego?
- Dość. - rzekła królowa, a ja spojrzałem na nią zdziwiony, jeszcze ona ma czelność mi w tym przeszkadzać? - Zabierzcie go do skrzydła szpitalnego. Potem zobaczymy.. - wyglądała, jakby traciła zmysły - Mnie też.. - nagle również zemdlała i gdybym jej nie schwycił, uderzyłaby o ziemię.
Paru strażników wzięło królową jak i demona na ręce po czym przeniosło zgodnie z jej rozkazem do medyka. Byłem zirytowany w to, że mi przerwała, ale nie chciałem robić czegoś nieodpowiedniego na oczach Anny, która nadal przypatrywała mi się w skupieniu.
- Jesteś zły..? - spytała podchodząc do mnie i odbierając lalkę od strażnika - Może powinnam ją wyrzucić, jeśli coś jest z nią nie tak?
- Nie widzę w samej lalce nic złego.. - pokręciłem głową - I nie... nie jestem zły. Po prostu.. lekko się zirytowałem. - uklęknąłem przy niej i uśmiechnąłem się - Nic się nie stało. - uśmiechnęła si radośnie i przytuliła mnie - Już się ściemniło. - rzekłem - Myślę, że powinna panienka iść do łóżka.. - odjęła jasną główkę ode mnie i przytaknęła.

Tej nocy nie mogłem zasnąć, mimo iż czułem, że wyraźnie potrzebuję. Woń demonów zaczęła naprawdę wypełniać cały pałac, rozochociły się przybyciem nowego towarzysza? Ale po co im cielesny przedstawiciel? Mógł sprawiać zagrożenie dla królowej, lub co gorsza księżniczki. Annę lubiłem z dworu jako jedyną i to właśnie o nią bałem się w tej sprawie najbardziej. Nie powinienem mieć co prawda słabych punktów, ale to stworzenie sprawiało, że cały lód z mojego serca topniał i nie mogłem nie uśmiechać się w towarzystwie jej radosnej twarzyczki. Zapewne wyrośnie na wspaniałą królową.
Rozpadało się na dobre, grzmoty dudniły w oddali i trzaskało niepoodmykanymi oknami. Siedziałem na parapecie zamyślony, co też zrobić by tu z tymi nieznośnymi stworami. Kosa unosiła się obok mnie w skupieniu, aż w końcu otworzyła dziób i przemówiła skrzeczącym głosem.
- Nad czym myślisz, hrabio~? - zbliżyła ostrze do okna jakby chciała zobaczyć w co się tak wpatruję - Przecie nic tam ciekawego, hrabio~!
Spojrzałem na nią, ta istota była tak irytująca.. na samej górze kija na którym zatknięte była klinga, znajdowała się ptasia czaszka, która była rozwarta, a z jej gardła wychodziło czarne ostrze, gdy odzywała się, te przedzielało się nagle na dwie połówki tworząc ogromny dziób. Miałem wielką ochotę, by w niego przywalić..
- Nad niczym nie myślę.. - zeskoczyłem z niego - Po prostu tak jakoś.. sobie siedzę. - zacząłem węszyć w powietrzu - To Coś.. próbuje czmychnąć ze skrzydła, prawda..? - stanąłem przed drzwiami mojej komnaty i popatrzyłem na nie.
- Prawda, hrabio~.. - rzekła Kosa wychylając mi się zza ramienia - Mam z tobą pójść, hrabio~? - pokręciłem głową, gdyby ktoś ją zobaczył, mogłaby stwarzać problem. To był półdemon. Zabiję to gołymi rękami, bez większych wyrzutów.
     Przemierzałem ciemne korytarze i węszyłem intruza. Tak jak się spodziewałem tylko udawał, że coś mu się stało, aby tutaj zostać. Prędzej czy później musiało do tego dojść, że natrafiłem na niego w jednym z nich. Wyraźnie gdzieś szedł, ale bynajmniej nie w stronę wyjścia. Zatem co wyprawiał?
- Nie powinno cię tutaj być. - mruknąłem i spojrzałem na niego poważnie - Odejdź teraz, albo wyrzucę cię własnoręcznie przez okno.
- Doprawdy~? - spytał zaciekawiony - Taki grzeczny aniołek jak ty.. - uśmiechnął się i sięgnął do swojej laleczki, ale wyciągnąłem nóż i uderzyłem go w grzbiet dłoni, krew rozprysła się na strony, a odcięta kukła poturlała się kilka metrów dalej - Ty.. - mruknął zniesmaczony chwytając się za rękę.
- Po cholerę tu jesteście? - spytałem - Po co wam królowa?
- Nie interesuj się. - mruknął - Ja tylko szukam toalety.. - spochmurniałem i chwyciłem go za szyję przyszpilając szarpiącego się chłopaka do ściany.
- Martwemu nie będzie potrzebna.. - mruknąłem, lalkarz okazał się jednak dość silny by mnie odepchnąć.
Odsunąłem się trochę, a potem zamachnąłem się nożem, ale oczywiście uciekł. Dopadł swojej kukły i uśmiechnął się triumfalnie, ale zrzedła mu trochę mina, gdy nic się nie stało. Uniosłem brew i przekrzywiłem głowę; co robiła ta lalka?
- Cokolwiek to dziwne coś robi.. - rzekłem patrząc na skołowanego demona - Nie podziała. Jeśli rządzi umysłem, to tak słaba osoba jaką jesteś, nie jest w stanie zapanować nad aniołem.. - westchnąłem - To chyba logiczne.. nie jesteś w końcu w pełni demonem, a nawet jakbyś był prawdopodobnie by się nie udało. - syknął z furią, ale w tej samej chwili, nagle i zupełnie niespodziewanie pojawiła się.. Anna.
Dziewczynka miała oczy pełne łez i była wyjątkowo blada, czyżby do niej też dobrały się demony? Tkniecie jej było głębokim przegięciem, jakiekolwiek ją prześladują zostaną unicestwione przez Kosę, gdy uznam to za stosowne.
- Alaver..? - spytała patrząc na mnie nieobecnie, jakby resztkami sił do mnie brnęła - Co się dzieje...? - upadła na kolana - Jesteś zły?
- Nie! - dopadłem jej i chwyciłem, gdy prawie upadła, zaraz poczułem jakbym samym dotykiem przerwał jakieś niewidzialne łańcuchy i dziewczynka nagle ożyła - Nie jestem zły.. - wziąłem ją w ramiona i wstałem - Ty.. - warknąłem na lalkarza, przypatrującego się mi badawczo, czyżby właśnie się dowiedział, co mogło być moim słabym punktem? - Idź z powrotem do skrzydła szpitalnego.. a potem wypieprzaj stąd. - skierowałem się do pokoju dziewczynki.
- Nie mogłam spać.. - mruknęła - A gdy zasnęłam, śniły mi się one.. - kiwnąłem głową i ułożyłem ją na łóżku, nie wyglądała na chorą, a tym więcej czasu przebywała ze mną, tym bardziej odzyskiwała kolor - Nie odchodź! - krzyknęła przerażona, gdy odwróciłem się w stronę drzwi - Jeśli odejdziesz one wrócą!  - zalała się łzami - Nie rób tak.. śpij ze mną.
Westchnąłem, ale cóż miałem robić? Opuszczanie jej dzisiejszego dnia można by uznać nawet za niebezpieczne, dlatego przykryłem ją kołdrą, a sam położyłem się obok w ubraniu, nie przykrywając się i zamykając oczy. Jutro rozprawię się z tym wstrętnym demonem.. dzisiaj liczyło się już tylko jej bezpieczeństwo.

William- Rozdział 1

Zamknąłem drzwi swojego sklepu i ruszyłem powolnym krokiem do domu, czyli siedziby. Już nie mogłem się doczekać aż położę się na łóżku w swojej sypialni i poczytam książkę. Mam nadzieje, że Ivan nie będzie nic ode mnie chciał, a Cecylia pohamuje swoje popędy… Chciałbym mieć dzisiaj chwilkę dla siebie~!
Spacer trwał trochę długo, dopiero po dwóch godzinach byłem na miejscu, ale to dlatego, że bardzo często zatrzymywałem się by pooglądać różne rzeczy. Byłem beztroskim i ciekawskim człowiekiem, cóż poradzić~?
Najbardziej jednak lubiłem przyglądać się ludziom, ich twarzom, emocjom, gestom, wszystkiemu! To były naprawdę pocieszne stworzenia.
Wlazłem na marmurowe schodki i otworzyłem drzwi wejściowe do wielkiej willi. Od razu dotarł do mnie słodki zapach jakiegoś wypieku który dochodził z kuchni.
- Willuś skarbie! Chcesz ciasta?- usłyszałem radosny głos Cecylii.
Ta kobieta była aniołem w demonicznej postaci, a przynajmniej dla mnie, traktowała mnie jak swojego syna i co najmniej dziesięć razy dziennie mówiła mi, że jestem słodki.
- O boże jakiś ty słodziutki!- wyszła z pomieszczenia i zaczęła szybko biec w moją stronę, a gdy mnie dopadła to tuliła mnie jak opętana do swoich piersi.
- Też cię miło widzieć Cysiu~!- uśmiechnąłem się szeroko jak to ja miałem w zwyczaju.- Udusisz mnie zaraz~...
- No dobrze, dobrze.- westchnęła i uwolniła mnie, chociaż dalej trzymała dłonie na moich ramionach i patrzyła mi się w oczy.- Mój malutki Willuś.- pogłaskała mnie po głowie.- Chcesz coś zjeść? Ty tak zawsze mało jesz...
- Nie chcę, dziękuję.- mój uśmieszek się trochę zmniejszył.- Chciałbym trochę odpocząć.
- Przykro mi kochanie, ale wątpię, że to będzie możliwe.- zrobiła smutną minę.- Ivan kazał mi przekazać ci, że jak wrócisz to masz się do niego skierować.
- Trudno~!- zachichotałem.- Rozkaz to rozkaz~! 
Uwolniłem się od dotyku demonicy i ruszyłem w stronę marmurowych schodów które prowadziły na piętro. Każdy się słuchał Ivana, on tu był przywódcą i moim "opiekunem". Jakieś 10 lat temu bezpowrotnie straciłem pamięć, obudziłem się wtedy z drewnianą kukiełką, którą od tamtej pory cały czas noszę przy sobie i dwiema ranami na plecach. Kompletnie nie wiedziałem gdzie jestem i kim jestem, ale z mroku wyłonił się Ivan który wszystko mi wytłumaczył. Powiedział mi, że byłem kiedyś demonem z pięknymi czarnymi skrzydłami, ale ktoś podstępem mnie złapał, zabrał połowę mocy i wyrwał skrzydła. Zadeklarował też, że się mną zajmie, tylko mam mu służyć.
Zgodziłem się, bo co innego miałem zrobić?
Wlazłem na górę i skierowałem się do biura przywódcy. Willa w której mieszkaliśmy była piękna i bogato zdobiona, nadal nie wiedziałem skąd Ivan wziął na to wszystko pieniądze.
Zapukałem w drewniane drzwi i po usłyszeniu stłumionego "wejdź" otworzyłem je i wszedłem do środka. Pierwsze co się rzucało w oczy to wielkie dębowe biurko ze stertą jakiś papierów, za nim siedział, na dębowym krześle wysoki mężczyzna z długimi, białymi włosami.
- William, dzisiaj dłużej byłeś w sklepie.- zmarszczył czoło.
- Przepraszam, po prostu szedłem wolniej niż zwykle.
- No dobrze.- westchnął, był już przyzwyczajony do moich fanaberii.- Usiądź, mam dla ciebie zadanie.
- Zadanie?- podszedłem do fotela i usadowiłem się w nim.
- Tak. Wiesz o działaniach naszych braci w pałacu królowej, prawda?
- Ależ oczywiście~!- uśmiechnąłem się szeroko, to była naprawdę zabawna sprawa.
- Ta stara krowa sprowadziła sobie jakiegoś dupka do pomocy.- warknął.
- Ale dlaczego ma nam to przeszkadzać~?- przekrzywiłem głowę na bok.
- Ma anielską krew.- mruknął i oparł się o oparcie fotela bo dotychczas siedział wyprostowany.- Przejdźmy do rzeczy Williamie, masz się tam zadomowić i go powstrzymać.
- Ale ja nie dam rady go zabić...- zmarszczyłem czoło.- Nie jestem pełnym demonem.
- Nie mówię o zabiciu go.- uśmiechnął się złowieszczo.- Masz go powstrzymywać na tyle długo by udało nam się tam wniknąć. Nie wiem, rozkochaj go w sobie, zaprzyjaźnij się z nim, zrzuć ze skarpy albo do studni. Rób co chcesz, ale on ma nam nie przeszkadzać.
- Dobrze~!- uśmiechnąłem się szeroko.- Będzie zabawnie~!
- Nie ciesz się jak Alfred, tylko idź do mojej sypialni.- po miom ciele przeszedł dresz słysząc te słowa, już wiedziałem co się szykowało.- Zaraz do ciebie przyjdę, masz być gotowy.
- Tak Panie.- podniosłem się i skłoniłem lekko.
Ivan uśmiechnął się złowieszczo i oblizał usta, nie patrząc więcej na niego obróciłem się na pięcie i wyszedłem z jego biura od razu kierując się do jego sypialni. Jak zwykle to samo, mną najbardziej się lubi zabawiać, to już się staje męczące, no ale co by to nie było to muszę się go słuchać.

Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano, byłem w sypialni Ivana, nagi, obolały i z siniakami, bo on lubi ostro się zabawiać. Jego nie było ze mną, chociaż pamiętałem, że zasypiałem w jego objęciach. Wziąłem prysznic i ubrałem na siebie swój najelegantszy płaszcz, a przywiązałem sobie do paska swoją ukochaną, aczkolwiek trochę upiorną lalkę i ruszyłem cicho do wyjścia z willi. Musiałem uważać by Cecylia mnie nie zauważyła, bo inaczej chyba nigdy stąd nie wyjdę. Na szczęście udało mi się wymknąć i tym razem szybkim krokiem ruszyłem w stronę pałacu królowej. Po drodze wszedłem jeszcze do swojego sklepu i wziąłem jedną ze swoich piękniejszych lalek. Mój pomysł na wejście do pałacu był prosty, powiem, że klient prosił mnie o zrobienie i dostarczenie lalki dla królowej, dalej coś wymyślę.
W końcu po jakimś czasie stanąłem przed bramą pałacu, widziałem przed budynkiem małą dziewczynkę (prawdopodobnie księżniczkę) i wysokiego mężczyznę od którego od razu wyczułem tą słodką, bezgrzeszną woń.
Uśmiechnąłem się szeroko, a on wziął szybko zszokowaną blondynkę na ręce i wszedł do środka. Czyżby już się mnie ktoś bał~?
- Przepraszam pana, tutaj nie wolno przebywać.- mruknął jeden ze strażników, mierząc mnie wzrokiem.
- Wiem, ale ja mam ważną przesyłkę dla królowej.
- Trudno. Proszę stąd iść.
- A ja sądzę, że to jednak ważna sprawa.- dotknąłem leciutko mojej lalki i moje oczy zabłysnęły na złoto, chwile później miałem już pełną kontrolę nad strażnikiem. Panowałem nad jego, ciałem, umysłem i słyszałem wszystkie jego myśli. Byłem też w stanie wyczuć osoby które były w pobliżu.- Więc proszę mi pozwolić wejść.
- Niech pan wchodzi.- ukłonił się i otworzył bramę, jego kolega był zaskoczony ale nie dyskutował.
Wszedłem na teren pałacu i ruszyłem do wejścia. Gdy zapukałem do drzwi to od razu przywitał mnie uśmiechnięty lokaj, a ja rozłączyłem się ze strażnikiem, więc facet był wolny i nie pamiętał tego incydentu.
- Dzień dobry.- lokaj lekko się ukłonił.
- Witam, ja do królowej, mam dla niej prezent od wiernego poddanego~!- uśmiechnąlem się szeroko i pokazałam piękną i delikatną lalkę z porcelany. Miała brązowe włoski i była ubrana w pięknie zdobioną (uszytą przeze mnie), niebieską sukieneczkę.
- Oh jaka piękna!- zachwycił się, w pewnym momencie skojarzył mi się z Cecylią.- Królowej na pewno się spodoba, niech pan wejdzie panie...- przepuścił mnie w wejściu.
- William~. Mam na imię William.- przeszedłem przez próg i obejrzałem szybko wnętrze pięknego, istnie królewskiego hallu.
- Proszę za mną, panie Williame.- ruszył przez środek pomieszczenia, a ja za nim. Przeszliśmy obok wielkich schodów i skierowaliśmy się do drzwi, a raczej wrót prowadzących prawdopodobnie do głównej sali.
Lokaj otworzył je i wpuścił mnie. Wlazłem do środka z wielkim uśmiechem i od razu zauważyłem piękną blondynkę z koroną na głowie. To było jasne, że to królowa, podniosła się nerwowo i spojrzała na mnie uważnie. Jej uwagę przykuła moja lalka, no ale przecież ona jest taka niewinna~!
Obok monarchini przyuważyłem tamtego faceta śmierdzącego dobrem i małą księżniczkę chowającą się za jego nogami. W sumie to w całym pomieszczeniu było czuć odór anioła zmieszany z zapachem śmierci którym zwykle ociekały demony.
- Kim pan jest?!- króla uniosła trochę głos. Usłyszałem za sobą odgłos zamykanych drzwi i kącikiem oka zauważyłem cień chowający się za wielkim regałem z książkami. Jak ci idioci się ujawnią by zobaczyć kogo przysłał Ivan to osobiście do niego pójdę i poproszę go by ich powybijał.
- Mam na imię William.- ukłoniłem się nisko.- I mam dla ciebie prezent Pani.- pokazałem jej lalkę.- Jeden z twoich poddanych zapłacił mi za zrobienie jej i dostarczenie jej tutaj~.- uśmiechnąłem się szeroko.

Alaver. Prolog

Siedziałem właśnie na jednej z pustych trumien i kontemplowałem nad tym, kogo tu diabli niosą. Zawsze ilekroć przybywali tu ludzie, zostawiali zwłoki, kłaniali się i uciekali tak szybko, jak Bóg im dał siłę na bieg. Zawsze byli to ci sami mężczyźni, przekazywali żądania odnośnie zamówienia, przynosili ciało, a na wokół ich bladych twarzy i zgarbionych postur unosił się mocny zapach trupa. Ci, którzy kierowali się w stronę kostnicy byli inni; nieśli ze sobą zapach lukrecji kwitnącej o letniej porze. Czarne konie zatrzymały się przed budynkiem, a z ubogo wyglądającej karocy wyszła o własnych siłach jakaś kobieta i zastukała do mych drzwi. Mruknąłem, by weszła i dopiero wtedy ją zobaczyłem, spod ciemnego płaszcza wystawała bogata sukienka i blond loki. Zdjęła odzienie wierzchnie i powiesiła na starym drzewie, które służyło mi za wieszak, a później spojrzała na mnie wyczekująco. Po koronie iskrzącej się na jej drobnej głowie domyśliłem się, że musi to być królowa Magdalena, więc jak na śmiertelnika przystało ukłoniłem się jej. Uśmiechnęła się i odwróciła do swych sług, by kazać im wyjść.
- Oh, Alaver! - rzekła siadając bez zezwolenia na jednym z moich dzieł - Przybyłam tu, bo mam do ciebie prośbę! - skąd ta kobieta mogła mnie znać? - Wysłuchasz mnie?
- Oczywiście, wasza wysokość. - usiadłem naprzeciwko i spojrzałem na nią wyczekująco - O co chodzi?
- Porzuć ten formalny ton.. - to mnie już zupełnie zbiło z tropu - Na moim dworze zalęgły się demony... - otworzyłem szerzej oczy i zacząłem bardzo uważnie słuchać jej wyżaleń - Nie mam pojęcia skąd się tam wzięły.. po prostu pewnego dnia tam trafiły, jak szczury zamieszkałe w piwnicach. Widzę je czasami, czuję ich toksyczną obecność. Co prawda jeszcze żaden się nigdy nie odezwał ale.. boje się.. - szepnęła - One wyglądają, jakby zaznajamiały się z miejscem w którym mają na długo pozostać! Nie kryją się po kątach, cienie wędrują po ścianach w biały dzień, mimo iż nie mają cielesnego właściciela. Co jeśli pewnego dnia przyjdą do mnie i zaczną czegoś żądać? Sprowadzałam mnichów, ale nic co robili nie pomagało... - ukryła twarz w dłoniach - Boję się o moją córeczkę.. coraz częściej śnią jej się dziwne koszmary o człowieku z lalkami, przychodzi do mnie z płaczem. A jeśli to one wywołują u niej te sny? Musisz mi pomóc! - spojrzała na mnie wyczekująco, a ja zaniemówiłem.
    Mój początek na tym padole sięgał dwóch lat; gdy gniłem w mroku własnej świadomości w pewnym momencie przyszedł do mnie ON i powiedział, że chce bym spełnił jego wolę. Wstąpiłem wtedy w pewnego młodego mężczyznę, który zwał się Alaverem Black'iem, który konał sam, w zrobionej przez siebie trumnie przez gorączkę. ON dogadał się z nim, że jeśli odda ciało aniołowi sądnemu, zostaną mu odpuszczone jego popełnione dotąd grzechy bez udziału pastora i tak się stało, że mężczyzna zgodził się, a ja wylądowałem tutaj. Problemem był jednak fakt, iż na początku zostałem rzucony na głęboką wodę; dusza zabrała ze sobą wszelkie wspomnienia, dlatego codziennie napotykałem na swej drodze ludzi, których nie znałem, a którzy przychodzili ze mną rozmawiać. Z czasem dopiero dowiadywałem się, kim dla niego byli; siostrą, bratem, sąsiadem czy kuzynką. Separowałem ich od siebie stopniowo i doprowadzałem do osłabienia więzi, tak że nie przychodzili już następnego dnia, ani następnego, ani już nigdy. Ale tej kobiety nie widziałem jeszcze; czyżby grabarz znał królową..? Jeśli na jej dworze na prawdę czaiły się demony, to nie mało jednak znaczenia; musiałem się tam znaleźć bardzo szybko.
- Oczywiście, że pomogę - rzekłem spokojnie - Muszę się tylko tam znaleźć - kiwnęła głową, najwidoczniej nie było problemu.


Słońce już zachodziło, gdy dziewczynka biegła za tym ogromnym motylem. Zdawało się nawet przez chwilę, że jest w stanie go złapać, ponieważ skoczyła wysoko i jej paluszki musnęły skrzydła owada, który jednak zrobił nagły skręt w lewo i dziecko zaskoczone nie przejęło się lądowaniem i upadło na kolana, na twardym bruku. Łzy zakręciły jej się w ślicznych oczkach, gdy oglądała swoje zdarte do krwi kolana i zwinęła się na ziemi. Wtedy ujrzała mnie i podniosła zaraz mokrą twarz niepewnie patrząc na swojego towarzysza. Uśmiechnąłem się tylko i wziąłem ją na ręce, by nie musiała przebywać bolesnej drogi do pałacu.
Ostatnie ciepłe promienie grzały nasze twarze gdy ujrzeliśmy w oddali królewski pałac, księżniczka wtulała się we mnie, z z jej nóg spływały ciężkie, szkarłatne krople. W pewnej chwili ogarnął mnie taki spokój, że podejrzewałem, że zasnęła, jednak ona w pewnym momencie odjęła twarzyczkę od kurczowo miętolonej w rączkach poły płaszcza i spojrzała na mnie:
- Ale ty nie powiesz mamie..  - spytała ze zdesperowanym i błagalnym wyrazem twarzy - ..że bawiłam się tak daleko od domu..?
- Huh..? - spojrzałem na nią zaskoczony, czy to dla niej miało jakieś kluczowe znaczenie? Wydawała się przerażona myślą o tym, że królowa może się dowiedzieć, więc uśmiechnąłem się tylko opiekuńczo i pokręciłem głową - Nie mam powodu, by jej o tym mówić.. - odetchnęła z ulgą i znowu się do mnie przytuliła, nie pytając się nawet, jakim cudem zdołałem ją odnaleźć w tak dużym mieście jakim jest Londyn, najwidoczniej dla dzieci zupełnie inne rzeczy były w życiu ważne - ..ale proszę, następnym razem poproś kogoś, aby ci towarzyszył. - spojrzała na mnie zaskoczona - Wiesz, jednak mogłoby ci się coś stać..
- Ale.. - jęknęła - Ona nie chce, abym ja w ogóle wychodziła z domu. Każe wszystkim mnie pilnować, uważa że nie umiem sobie poradzić... - westchnęła i posmutniała - ..nie kocha mnie.
- Ona się o ciebie martwi. - rzekłem patrząc na nią - Gdyby coś ci się stało, łzy ściekałyby po jej policzkach, chciałabyś tego..? - spojrzała na niego zaskoczona - Nie wątpię w to, że ty byś sobie dała radę, ale ktoś z twoich opiekunów mógłby być nieumiejętny i sprowadzić na ciebie niebezpieczeństwo.. - zatrzymałem się obok miejskiej studni i posadziwszy dziewczynkę na schodkach nabrałem wody i przemyłem jej kolana - Chodź moim zdaniem obecnie jesteś bardziej bezpieczna tutaj, niż w domu. Nawet biorąc pod uwagę, że jesteś królewską córką - przetarła rękawem oczy w których znowu pojawiły się łezki.
- Nie lubię mojego domu.. - mruknęła - Ostatnio śnią mi się straszne sny.. - spojrzałem na nią pytająco - Śnią mi się cienie przemykające korytarzami i jakiś pan z lalkami.. ale nie widzę jego twarzy, ani tego kim dokładnie jest. - zamyśliłem się - Ale one mają z nim coś wspólnego.. - znowu siąknęła nosem - Ciągle to samo, że pałęta się po korytarzu z kukiełką. Nie wiem co w tym przerażającego, ale zawsze budzę się z krzykiem. - syknęła z bólu, gdy zacząłem obwiązywać jej nogi bandażem - Jak sądzisz? Czy to zwykłe sny?
- Pewnie tak. Ale każdy sen ma swój określony cel. - wstałem i spojrzałem na nią poważnie - Jeśli kiedykolwiek przyśni ci się coś innego, albo coś się w tym śnie zmieni, powiedziałabyś mi..? - spytałem, a ona przytaknęła - Chodź.. - wyciągnąłem rękę w jej stronę.
- Nie poniesiesz mnie? - spytała zdziwiona, a jam pokręcił głową. - Rozumiem.. jeśli będziesz mnie niósł, mama może zobaczyć, że coś mi się stało, tak? - uśmiechnąłem się, ciesząc się, że nie będę jej musiał tego tłumaczyć - No dobrze.. - chwyciła mnie za rękę i wstała jęcząc troszkę - Jestem dzielna.. dam radę! - uśmiechnęła się wojowniczo.
Szliśmy jeszcze kawałek, widząc już doskonale jej dom, pałac królewski. Straże zdziwieni byli gdy przekraczaliśmy próg bram, ale nie powiedzieli ani słowa na to, że była poza murami, ani  że przyszła na piechotę. Może to i lepiej, w końcu jej matka faktycznie mogłaby się rozgadać na temat tego, iż mam bardziej na nią uważać. Ale po prawdzie to nie ja ją pilnowałem.
Gdy szliśmy po schodach, dziewczynka nagle obejrzała się za siebie z uśmiechem i nagle zamarła, jej uścisk zelżał i potknęła się o własne nogi, boleśnie uderzając o schody. Chwyciłem ją zaskoczony, by nie spadła z nich i spojrzałem na punkt w który tak się wpatrywała. W bramie stał uśmiechnięty mężczyzna, a przy jego boku kołysała się jakaś dziwna lalka. Księżniczka ścisnęła moją dłoń przerażona, ale ja tylko wziąłem ją na ręce i zniknąłem w środku.
Lalkarz natomiast został na zewnątrz, ale nawet z tej odległości umiałem wyczuć bijącą od niego, paskudą woń. Woń demona.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Od Williama c.d Alavera.

Czy ja dobrze słyszałem? Mam wykonywać ciężką pracę? Moje delikatne ciałko się do tego nie nadaj, no ale trzeba się poświęcić, może zdobędę tym chociaż minimalną sympatie Alavera?
- No dobra.- westchnąłem.- Mogę ci pomóc.
Mężczyzna przytaknął ruchem głowy i dobitnie wyperswadował co mam robić i bym był ostrożny, bo jeśli zarysuje mu trumnę to on mi zarysuje coś innego. Moim zdaniem nawet by nie dał rady, no ale nie będę mu psuł światopoglądu, bo nie o to mi chodzi.
Stanęliśmy po obu stronach trumny i na słówko "trzy" unieśliśmy ją w górę. Nie sądziłem, że to takie ciężkie, nagle przestałem czuć ręce i swoje płuca, ale dzielnie udało mi się doczłapać z tym kolcem na zewnątrz.
- I ty to zwykle sam nosisz?- odetchnąłem i usadłem na trumnie, bryczka pogrzebowa jakoś nie nadjeżdżała...

[Alaver?]